Dumka na dwa głosy #31 – Kradzione nie tuczy!

4 minuty czytania

Potrzebuję czekolady
zjeść ją muszę, nie ma rady!
Gdy rozpłynie mi się w ustach,
słodka będzie to rozpusta…

Vitanee: Noiree, Noiree, gdzie jesteś? Wrona, te, znaczy kruk wiadomość przyniósł. Czarne skrzydła, czarne słowa, co? Tokar (Pierwszy tego Imienia, Król Andalów i tak dalej…) zjadł swojego czekoladowego Oscara! Niestety tak mu zasmakował, że wysłał nas… by obrabować całą fabrykę słodyczy!

Noire Panthere: Ktoś tu chyba sobie kpi w najlepsze. Co my, dziewczynki na posyłki?! Nie mówiąc już o tym, że znacznej części tego łupu już raczej nie ujrzy, hehe. Tak, wiem, to same kalorie i konieczność kupienia większego legowiska...

dumka na dwa głosy

V: Ale pomyśl, zje tyle słodyczy, że pęknie! Jak smok wawelski! Albo będzie tak gruby, że nie będzie mógł dosiąść konia! I jak wtedy będzie podbijał nowe krainy? Chyba nie za pomocą Łuku Epirusa, hehe?

N: Raczej nie, przecież nie mamy do dyspozycji Tezeusza, który wygrzebie go z kupy gruzu, hehe. Ani dziewiczych wyroczni, które mętnie nakierują na jego położenie! Chociaż, czy przypadkiem nie wystarczy sam autorytet Naczelnego? Wiesz, uciekanie na sam jego widok, te sprawy, i już, kraina podbita...

miasto, słodycze, raj

Wyobraźcie sobie jeziora czekolady deserowej, a w niej pływające żelki-rybki Haribo. Wyobraźcie sobie, że dym z komina ma konsystencję waty cukrowej, a chodniki są z lukru. Wyobraźcie sobie, że zamiast deszczu, z nieba lecą Fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta! Miejsce, na którego sam widok trzustka wyskakuje z brzucha i ucieka jak najdalej! I co, wyobraziliście to sobie? Właśnie tam znalazły się nasze bohaterki. Tak słodko, że aż mdli. Dobrze, że spakowały sobie kilka termosów gorzkiego herbacianego naparu, by nie zaginąć w całej tej słodyczy. Mimo wszystko, był to w końcu raj.

V: Dobra, jesteśmy na miejscu, myślisz, że mają jakiś system ochronny? Ciasteczkowe kamery, czujniki ruchu z bitej śmietany czy pola laserowe z żelek? Uh, mam ochotę wszystko zjeść! Podaj mi jakiś nóż, to ukroję sobie tamtego piernikowego dachu!

N: Piernikowy dach? A to nie przypadkiem chatka Baby Jagi? Uważaj! Bo jeszcze przyjdzie wiedźma i będzie chciała ciebie zjeść! Nawet Vin Diesel tu nic nie pomoże....

marvel

V: Noire, już zapomniałaś? Przecież to my wymyśliłyśmy Babę Jagę! Ja jestem wiedźmą, a ty zjadasz – i wszystko się zgadza! Patrz, tam są jakieś piramidy z galaretki, może za nimi jest wejście! A, wymyśliłam nam przykrywkę, jesteśmy nowymi dostawczyniami do cukierń i sklepów, a tam jest nasza ciężarówka! Tylko mamy mało czasu, bo z powrotem zamieni się w dynię!

N: Dobrze, że tylko ciężarówką nas uraczono, a nie szklanymi pantofelkami! Dobra, biegniemy tam… och nie, wróg na horyzoncie! Szybko, musimy znaleźć jakiś azyl, może te czekoladowe groty się nadadzą?

V: A w grotach czekoladowe trolle? No dobra, miejmy nadzieję, że nasze superbohaterskie zdolności prawie jak z Marvela jeszcze się nie wyczerpały! Idziemy! Ej, to chyba jest jakieś tylne wejście do tej fabryki, co ją mamy obrabować...

Z orzechami, z bakaliami,
kokosowymi wiórkami,
zwykła mleczna, gorzka, biała
dla mnie każda jest wspaniała!

N: I bardzo dobrze, chodźmy! Wkradniemy się cichutko i nikt nas nie zauważy… Pewnie epopeje będą pisać o naszej przebiegłości i odwadze! Nie ma przecież szans, by ktokolwiek nas przyłapał na gorącym uczynku i spętał niczym kapitana Jacka!

V: Taa, ten to zawsze wpadnie w jakieś tarapaty, nie tak jak my! Ugh, czuję się jak Alicja w króliczej norze… Tylko że my jesteśmy w norze o smaku truflowym, a korzenie drzew są z wiórków kokosowych. O, widać jakieś światło!

N: STÓJ! Nie idź w stronę światła! To przecież miecze świetlne przygotowane na Międzynarodowy Dzień Gwiezdnych Wojen i jakąś tam paradę! Żelkowe, bo żelkowe, ale kto tam wie, co one potrafią… brrr, las tych mieczy mimo wszystko nie wygląda zachęcająco. Trzeba znaleźć nam inną drogę… o, w głębi nory jest jakiś korytarz biszkoptowy. Ciekawe, dokąd prowadzi?

V: Ygh, mam mdłości od tej całej słodyczy… Błagam, nie chcę tu umierać! Przepowiednia z herbacianych fusów mówiła, że jeszcze nie teraz! Tyle sabatów przede mną, wspaniałe lata świetności czarownic, tyle jeszcze książek do przeczytania i serc do złamania! Noire, uratuj mnie!

N: Już, już! Masz filiżankę herbaty, wypij, od razu będzie lepiej! I nie myśl o tych słodkościach, tylko o czym innym! O, chociażby o graniu w "Grę o Tron"! Argh, moment, w co ja wdepnęłam? Och nie, cukierki! Tyle ich niczym planet w ME4… I jak my to wszystko zabierzemy?!

mass effect 4

V: Wdech, wydech. Wdech, wydech. Jestem żelazną druidką, jak ten jeden tego tamtego autora co na Pyrkonie był. Dam radę. Noire! Dotarłyśmy do ładowni! Pakuj te wszystkie słodkości do mojej torebki Hermiony! Szybko, żeby nikt nie zauważył! Ale będziemy miały opowieści na zimowe noce przy kominku! Prawie jak Mikeal opowiadający o pewnym DLC do gry Dishonored.

Smak rozpieszcza mnie od lat,
ty też pewnie byś ją zjadł?
Moja słabość, grzeszna wada –
pyszna, pyszna czekolada...

N: Tak, pod warunkiem, że dostaniemy przepustkę z psychiatryka po wizycie w tym miejscu… To jednak za dużo, nawet dla takiego łasucha jak ja! Przecież ogromowi słodkości nie podołałaby nawet cała drużyna!

V: W sumie, to zazdroszczę wilkom, że jedzą samo mięso. Zdrowe to, pożywne, nie tuczy. A my tu się męczymy… Okej, jeszcze parę tamtych pudełek z czekoladowymi żabami i stąd zmykamy.

N: Ha, w końcu mi przyznałaś rację co do mięsa! A nie, że sałatki jakoweś, serki i te sprawy… Dobra, to wyślę jeszcze zapowiedź do Zamczyska, by nas oczekiwali i znikamy stąd. Z takim wsparciem nawet Mad Max nie ośmieli się stanąć nam na drodze!

V: No, miejmy nadzieję, bo mimo że raj, to nie mam zamiaru tam już wracać! Może przynajmniej dostaniemy jakieś ordery. Pewnie tym razem czekoladowe...

Dziewczyny w końcu odjechały ciężarówką z taką prędkością, że aż się kurzyło. Niestety opuszczenie murów fabryki nie było równoznaczne z pożegnaniem widoków słodkości – wspomniany kurz był niczym innym, jak cukrem pudrem. Tak, właśnie tak – droga była nie asfaltowa, nie żwirowa, ale właśnie cukro-pudrowa! Przynajmniej nie trzeba było dodawać białego proszku do ciasta, gdy wehikuł wrócił do dyniowej formy. Po godzinach szaleńczej jazdy (a nuż ktoś się skapnie i pościg będzie?) oraz naprędce zorganizowanemu biznesowi (przykrywka przestała być przykrywką, a stała się źródłem dodatkowego dochodu), dziewczyny dotarły do Zamczyska, gdzie oddały wciąż wielką górę słodyczy Tokarowi, Pierwszemu tego imienia (i tak dalej...). Nie czekając na nagrodę czmychnęły czym prędzej do swych komnat, by w trybie natychmiastowym przejść na dietę. Inna sprawa, na jak długo...

garfield

Na skróty:

Komentarze

0
·
A moja uczelnia mówi, że kradzione nie uczy

http://ue.poznan.pl/w...do%20newsa.jpg

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...