Droga Serca

4 minuty czytania

okładka, droga serca

Każdy, kto poświęca dużą ilość wolnego czasu na czytanie, trafił w swoim życiu na książkę, która była tak kiepska, że nie chciał jej kończyć. A może nawet miał takie intencje, ale usilne starania pisarza, aby męki czytelnika były jak najcięższe i najdłuższe, sprawiały, iż wątpliwej jakości dzieło z hukiem trafiało do zbiorowej mogiły powieści nieudanych. Ja, stety czy niestety, posiadam osobliwą cechę, która każe mi dokończyć nawet najnudniejszą lekturę albo ciągnący się jak mordoklejka w buzi film – może mnie na końcu coś zaskoczy? W najgorszym wypadku będę mógł z czystym sumieniem przekazać innym: nie warto. W przypadku "Drogi Serca" dodatkowo trzymał mnie obowiązek rzetelnego recenzenta i nie mogłem zwyczajnie zrejterować. A chciałem, oj, chciałem...

Drugi akapit recenzji zazwyczaj poświęcam skróconemu opisowi fabuły, jednakże w tym przypadku sam wyrwę się ze swojego schematu, jako że nie ma to absolutnie żadnego sensu. Najchętniej napisałbym po prostu: dajcie sobie spokój, dziękuję. Mógłbym nazwać akcję "Drogi Serca" pogmatwaną, ale byłby to niezasłużony komplement. Pogmatwany jest "Ubik", filmy Lyncha czy "Memento" – książka M. Johna Harrisona jest nieskładna, nieprzemyślana, napisana chaotycznie w jakimś narkotycznym zwidzie i każdy kolejny akapit stanowi drogę przez mękę. Zanim otworzyłem pierwszą stronę, byłem pełen pozytywnych emocji – opis całkiem ciekawy, okładka intrygująca, zachęcająca, obiecująca świat pełen magii, może elementy zakazanej i dawno zapomnianej mistyki. Ponadto pobieżnie zerkając na oceny stawiane w anglojęzycznych serwisach, nie miałem powodów do obaw. A jednak.

Czy dla każdego fana szeroko pojętej fantastyki tajemny rytuał, mający czwórce ludzi uchylić rąbka nieba, ale niosący ze sobą poważne konsekwencje, nie stanowi wystarczającej zachęty? Czad. Tymczasem aż do samego końca powieści nie dowiadujemy się, co w swojej głupocie zrobili przyjaciele. Nie wiadomo, czy obrzęd był mistyczny, czy może bardziej podparty naukowymi prawidłami. Ba, sami bohaterowie zdają się nie pamiętać albo wręcz nie chcą pamiętać, co się wydarzyło feralnego dnia. Co więcej, nigdy nie zbliżamy się do uchylenia nawet rąbka tajemnicy. Nie pomaga w tym kompletnie chronologiczny chaos. Trochę akcji z teraźniejszości, trochę z przeszłości, ale bez żadnej logicznej kolejności i między tym całkiem sporo stron poświęconych nieistniejącym wydarzeniom, rozgrywającym się w nieistniejącej części Europy Środkowej, wymyślanych przez jednego z bohaterów dla pocieszenia żony. Gdyby ktoś zasypał mnie takim bełkotem jak on, od razu strzeliłbym sobie w łeb, aby ostatecznie skończyć te katusze.

Miałem wrażenie, że z chronologią nie może dojść do ładu sam autor "Drogi Serca". Raz pisze, że Pam Stuyvesant stała się epileptyczką w konsekwencji (nie)udanego (jak już mówiłem, nie wiadomo, co rytuał zrobił ani w ogóle nawet po co go odprawili, stąd też nie mogę zająć jednej ze stron) obrzędu, który odprawili będąc na studiach, żeby zaraz zupełnie sobie zaprzeczyć, utrzymując, że ataki miała już w wieku dwunastu lat podczas pierwszej miesiączki. Ba, dopiero po dobrych kilkudziesięciu stronach zorientowałem się, że Michael Ashman nie jest kolejnym bohaterem, a stanowi swoistą incepcję bohatera – jest nieistniejącym historykiem, opisującym nieistniejące wydarzenia, rozgrywające się w nieistniejącej [...]. Tak, mnie też to zaczyna bawić. W pewnym momencie nawet zwątpiłem, czy nie jest jednym z Władców Czasu z "Doctora Who", bo swobodnie przemieszczał się między wiekami. Choć może to też być wina nijak nieuporządkowanej chronologii i całkowitego zatarcia granic czasowych w sytuacjach rozgrywających się w następujących po sobie akapitach.

W opisie lektury zwraca jeszcze uwagę "splatanie mitologii z seksualnością". Oj, jakie piękne jest to splatanie. Jedna z sytuacja dotyczy chęci przeprowadzenia kolejnego nienormalnego rytuału przez maga (chociaż bardziej pasowałoby "obszczymura") Yaxleya. W tym celu chce pomóc mężczyźnie "posiąść" swoją nieletnią córkę. Później następuje seria niezrozumiałych tłumaczeń, wobec których dziewczynka ma być "kopią" (co on, drukarkę 3D ma?), z tym że kopia jednak jest prawdziwą córką i...okładka, droga serca Nie, chyba właściwie tego nie zrozumiałem – i nie chcę zrozumieć. W innej scenie niepełnosprawny mężczyzna kopuluje na plaży z niewidomą kobietą, obok po wyżynach biega goła zielona nimfa, a nasz protagonista widząc to wszystko, wali gruchę pod wodospadem. Litości.

"Droga Serca" usilnie stara się pokazać, że nie jest zwykłym szmatławcem, a pozycją dla elity intelektualnej, która może rozsmakować się w każdej kolejnej stronie i tylko ona doceni kunszt Harrisona. Tymczasem ja ledwo dobrnąłem do końca tej powieści, a ma ona zaledwie 200 stron. Każdą kartkę przerzucałem tak, jakby pokryta była wirusami Ebola. Główny bohater tak się wstydził występowania tu, że nie obdarzono go nawet imieniem (choć ja nazywałem go Marszczydrutem). Powieść nie ma kompletnie żadnego szkicu fabularnego, żadnego napięcia i nie dochodzimy do żadnej konkluzji. Naprawdę szkoda tak ładnej okładki na takie zgniłe wnętrze – tylko za nią daję pół oczka. Można powiedzieć, że seria "Uczta wyobraźni" doczekała się zbuka – a po co jeść zepsute jajo, kiedy każdy, nawet początkujący kucharz, potrafi zrobić całkiem zjadliwą jajecznicę? Trzymajcie się z daleka. Jest to antyteza utworu o tematyce fantastycznej, która pokazuje, że babranie się w magii przyprawi cię o padaczkę. Albo raka. Abrakadabra.

PS Za wszelkie błędy merytoryczne bądź dotyczące nazw własnych przepraszam, ale sama myśl o ponownym wertowaniu tego "dzieła" w poszukiwaniu nieistotnych faktów, pozostawiła mnie w stuporze i uniemożliwiła dogłębną analizę.

Dziękujemy wydawnictwu MAG za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
1.5
Ocena użytkowników
7.7 Średnia z 5 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Jak Ty coś skrytykujesz... to aż człowiek nabiera ochoty na sprawdzenie na własnej skórze skrytykowanej pozycji Choćby przelotnie, spoglądając tylko na kilka poruszonych w recenzji scen
0
·
Uwierz - nie warto

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...