Ant-Man

4 minuty czytania

Po sukcesach produkcji o znanych i lubianych superbohaterach, Hulku, Thorze, Kapitanie Ameryce czy Iron Manie, Marvel sięgnął po nieco mniej rozpoznawalną grupę herosów – Strażników Galaktyki. Gdy i ten film nie zawiódł oczekiwań, firma postanowiła wyjąć z lamusa wiekową postać, wykreowanego w 1962 roku dra Hanka Pyma a.k.a. Ant-Mana. Zaraz, kogo? Serio, człowiek-mrówka? Trzeba przyznać, że studio szarpnęło się na naprawdę odważny ruch – wspomnianego naukowca nie kojarzy prawdopodobnie większość ludzi, tym bardziej w Polsce, gdzie TM-Semic w ogóle nie zajmowało się historiami Avengersów. A trzeba nadmienić, że Ant-Man był jednym z pięciu pierwotnych założycieli Mścicieli! Ba, to on jest odpowiedzialny za powstanie bodaj największego wroga supergrupy – Ultrona, którego można było obejrzeć w "Avengers: Czas Ultrona". Moc rozmowy z mrówkami ponad pół wieku temu prawdopodobnie wydawała się genialnym pomysłem, jednak na wieść o rozpoczęciu zdjęć do "Ant-Mana" sporo ludzi kręciło głowami. Co wyszło w praniu?

ant-man

Marvel swoim zwyczajem zamieszał kompletnie komiksową historię i przerobił ją na własną. Co ciekawe, Hank Pym wcale nie jest protagonistą produkcji. Emerytowany już naukowiec kilkadziesiąt lat wcześniej wymyślił, jak może zmniejszyć się do rozmiarów ludzika LEGO, zachowując siłę 100-kilogramowego faceta, oraz nakłonić mrówki do wykonywania jego poleceń. Pracując dla T.A.R.C.Z.Y. stwierdził, że wynaleziona przez niego technologia jest zbyt niebezpieczna i w przypadku trafienia w niepowołane ręce może zatrząść posadami świata, w związku z czym ukrył ją. We współczesnych czasach jego następca, Darren Cross, człowiek o nie do końca altruistycznych poglądach, staje się niebezpiecznie bliski ponownego odkrycia rewelacyjnej formuły. Przypadkiem były złodziej, Scott Lang, obecnie na drodze resocjalizacji, postanawia wykonać jeszcze jeden skok. Zdobyczą okazuje się stary kostium dra Pyma...

ant-man

Jakkolwiek śmieszny nie wydawał mi się pomysł odświeżania poczciwego Ant-Mana, muszę ze skruchą przyznać, że film zainteresował mnie od pierwszych minut. Zanim dojdziemy do pierwszego użycia kostiumu Pyma, stopniowo zostajemy wprowadzeni w życie bohaterów. Poznajemy dziwne relacje naukowca ze swoją córką i prawie-że-przybranym-synem Darrenem oraz motywacje głównego herosa show – Scotta Langa. To właśnie te motywy w połączeniu z mało epickimi mocami człowieka-mrówki sprawiają, że wykreowane postaci stają się nam naprawdę bliskie. Wydymany przez bank Scott mści się, włamując się do ich systemu, chronionego zabezpieczeniami, które są podobno nie do ruszenia. Odpokutowuje swoją winę w więzieniu, a po odsiedzeniu wyroku pragnie tego samego co wcześniej – miłości córki, żyjącej z matką i jej nowym mężem. To właśnie więź Langa ze swoją latoroślą stanowi o prawdziwości bohatera – nie wyczuwamy w niej ani krzty fałszu i serdecznie kibicujemy obydwojgu.

ant-man

Pamiętam jednak, że to nie takie pierdoły jak powyżej ściągnęły was na ten seans. Jak się prezentuje sedno produkcji, czyli przygody Ant-Mana w mikroskopijnej skali? Muszę przyznać, że nad wyraz dobrze. Z uciechą spoglądamy na pierwsze podrygi Scotta w świecie "Kingsajzu" – ucieczka przed falą tsunami w wannie rozpoczyna sekwencję przygód protagonisty, dostarczającej mieszanki pozytywnych uczuć z podziwem na czele. Walki również wypadają fenomenalnie – bitwy we wnętrzu walizki czy na pędzącym na łeb, na szyję żelaznym pociągu, okazującym się miniaturowym parowozem Tomkiem, zmniejszanie się podczas przeskakiwania przez dziurkę od klucza oraz wykorzystywanie gigantycznych (z perspektywy główki od zapałki) mrówek dostarcza niezapomnianych wrażeń. Ten element wykonano z niesamowitą pieczołowitością i to widać.

Cóż zatem kuleje? Zdecydowanie postać antagonisty – Darrena Crossa. Chętnie wymigałbym się teraz stwierdzeniem, że odgrywający go Corey Stoll zostanie u mnie na zawsze Peterem Russo z "House of Cards", jednak nie o to chodzi. Aktor gra całkiem nieźle, lecz koszmarnie napisany scenariusz nie pozwala mu rozwinąć skrzydeł. Główny zły jest taki niefajny... bo tak. Niby ma jakieś motywacje (ponieważ Pym mu nie ufa – słusznie), zależy mu na pieniądzach, ale i tak wiadomo, że skończy się na bezsensownym dybaniu na życie "tych dobrych". Pytania typu: "w jakim celu" albo "gdzie podział się twój zdrowy rozsądek?" pozostają bez odpowiedzi. Widocznie ktoś musi być zły, bo inaczej nie byłoby sensu tworzyć superbohaterów. Przyklasnąłem za to prototypowi kostiumu Crossa – jego nazwa brzmi Yellowjacket. W oryginalnej historii jest to alter ego Hanka Pyma oraz jego kolejne technologiczne "wcielenie" – składam ukłon tej ciekawej wariacji.

ant-man

"Ant-Man" powstał jako mieszanina gatunków – prosty film o herosach rozbudowano o komediodramat połączony z tak zwanym "heist filmem", czyli produkcji o włamie i kradzieży. Mimo że ten drugi motyw przerabiany był tysiące razy, sprawdził się tutaj śpiewająco. Twórcy zdecydowali się jednak oprzeć "Ant-Mana" o elementy humorystyczne i wyszło im to na dobre. Świetnie wypada Michael Peña jako Luis, kumpel Scotta od rabunków. Jego anegdoty, wyjaśniające zdobyte informacje, są zabawą montażowo-dźwiękową, gdzie sam Peña podkłada głos pod poruszające się usta innych postaci, co daje komiczny efekt. Przyczepię się jednak do gry Paula Rudda (Scott) – mam wrażenie, że jego postać zbytnio przypomina pod względem bycia śmieszkiem Chrisa Pratta, wcielającego się w Petera Quilla ze "Strażników Galaktyki". Ten sam typ detonowania nagłej patetycznej atmosfery suchym żartem. Cieszę się, że przynajmniej rozbudowano jego postać o inne wątki.

ant-man

Cóż mogę powiedzieć więcej – zdecydowanie polecam wam historię o przygodach człowieka-mrówki! Jest to dobry film z nie tak miałką historią i świetnymi efektami. Momentami kuleje montaż i scenariusz, czemu winne są przetasowania na stołku reżyserskim (zmiana w trakcie produkcji z Edgara Wrighta na Peytona Reeda) oraz aż czterech scenarzystów, wielokrotnie modyfikujących ostateczny kształt swojej pracy. Poza kiepskim Coreyem Stollem możemy nacieszyć się grą niemłodego już, ale zawsze pełnego klasy Michaela Douglasa (Hank Pym) i Evangeline Lily (jego córka), odpokutowującej grzechy za Tauriel z "Hobbita". Scott Lang nie zostanie pewnie moim ulubionym superbohaterem, ale jego historia jest zdecydowanie warta uwagi. Do tego to spotkanie z jednym z Avengersów... Musicie zobaczyć to porządne kino – kawał mrówczej roboty.

Ocena Game Exe
7
Ocena użytkowników
7.56 Średnia z 8 ocen
Twoja ocena

Komentarze

0
·
Mnie się bardzo podobał. Scott Lang jest przeuroczy i jego nie da się nie lubić. I w sumie ja lubię te wszystkie życiowo-obyczajowe wątki, bo one są ciekawsze niż te wszystkie popisy w stylu: odkryłem taki wspaniały wynalazek, teraz zmienię świat. Obawiałam się, że może być słabo, bo zmniejszanie się do rozmiaru mrówki jest takie jakieś niezbyt przekonujące, ale na szczęście wyszło fajnie. Ode mnie "Ant-Man" dostał 8/10, a końcówka sugeruje, że będzie dalszy ciąg, więc czekam. A Luis był cudowny
0
·
Ant-Man wróci w Wojnie Domowej, hue hue. Już niedługo!
0
·
Spodziewałem się po tym filmie znacznie więcej. Spuszcza z tonu w stosunku do poprzednich produkcji Marvela, co jest bardzo dużym plusem. Świetne historie Luisa czy pomysłowe sceny akcji również pozytywnie wyróżniają "Ant-Mana" spośród dotychczasowych tytułów. Ale czegoś zabrakło mi w historii - w dużej mierze przewidywalnej, umiarkowanie porywającej z kiepskim, zupełnie niewyrazistym antagonistą (i tutaj dodam, że Corey Stoll przyczynia się do rozczarowania swoją postacią, cały czas stosując tę samą manierę, nieprzystającą głównemu złemu).

Jak tak się zastanowić, to scenariusz jest naprawdę mocno oklepany, bo mi nawet skojarzył się z animacją "Kung Fu Panda".
SPOILER
Tam też główny zły spotkał się z odrzuceniem przez swojego mentora, który dostrzegł w podopiecznym mrok. Gdy ten zły ma złe plany, mentor szkoli nową osobę, chociaż naturalnym kandydatem wydaje się pewna postać żeńska - z tym, że w "Kung Fu Panda" nie jest to jego córka.
To istotna część głównego wątku, różniącą się w wielu szczegółach, racja, ale w samym szkicu niezbyt oryginalna.

Jeśli chodzi o aktorstwo, to moim zdaniem Paul Rudd spisał się znakomicie, gorzej z Evangeline Lily, ale winę ponosi także scenariusz, który nie rozwinął jej postaci. Ogólnie film mi się podobał, w paru momentach jest zabawny, nawet ekscytujący i odbieram go dobrze, mimo paru niedoskonałości czy odrobiny znużenia (która przynajmniej raz mnie dopadła). Ode mnie "Ant-Man" dostaje 7/10
0
·
A mi się bardzo podoba, że Marvel odkurza też mniej znanych bohaterów. Chociaż teraz, znając już dalsze losy Ant-Mana mam wrażenie, że ten film nakręcili w sumie tylko po to, aby była bardziej rozpoznawalny później - w Kapitanie Ameryka.

Cieszę się też, że mimo oczywistej pokusy doniosłym patetyzmem (jaki trochę im wyszedł już przy Zimowym Żołnierzu) Marvel pozostaje przy lekkim, przygodowym tonie. Podoba mi się też formuła: weźmiemy prosty filmowy schemat, podłubiemy przy szczegółach i dopieścimy żartem. Może trąci banalną historią, ale tak naprawdę czy dałoby się kręcić tyle filmów ile Marvel w ostatnim czasie, kiedy w każdym poznawalibyśmy coraz bardziej nowatorskie historie? Myślę, że w końcu doszlibyśmy do momentu, w którym byłyby one ciężkie, pokręcone i niezjadliwe. I to pewnie szybciej niż by się mogło wydawać.

Dziwię się, że nikt jeszcze nie zwrócił uwagi na to, jak wspaniale dobrana została scenografia Przecież ta serwerownia, pełna kolorowych światełek, które w pomniejszeniu stawały się barwnym wielokolorowym tłem, klimatycznie kojarzącym się z Tronem, była genialna! Tak samo szczegółowość scen walki w walizce. Kadry, w których pokazywali te heroiczne walki z perspektywy człowieka w normalnej skali to już wisienka na torcie. Pogubili się dopiero w szczegółach fizyki kwantowej, ale to jest do wybaczenia trochę.

Mówiąc krócej - moim zdaniem świetnie sobie poradzili z tematem, bo warto brać przy tych filmach poprawkę na to, że one nie mają być wiekopomnymi dziełami, które zmienią historię kina (chociaż jednak przy okazji trochę to robią), ale głównie kawałkiem dobrem zabawy, a ta przy Ant-Manie jest przednia.

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...